Kryzys imigracyjny - wiemy o jaką stawkę toczą się te negocjacje i powinniśmy mówić zdecydowanym głosem... (23.09.2015)

Urodzeni i wychowani w Europie muzułmanie nie asymilują się, a nawet przeglądając wyniki badań i obserwacji tych grup w krajach Zachodnich można stanowczo stwierdzić, że dzieci i wnukowie imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki są bardziej pobożni niż ich rodzice czy dziadkowie - mają znacznie silniejszą tożsamość kultury islamu i to oni stanowią poważne zagrożenie dla wartości uniwersalnych całej Europy. Nie byliśmy w takich opałach od końca Imperium Rzymskiego. Najgorsze jest to, że władze Unii są niezdolne do zdiagnozowania sytuacji i opracowania jakiegokolwiek programu, co pokazało dobitnie wtorkowe (22.09.2015) spotkanie ministrów spraw wewnętrznych krajów UE. Jak wskazują wszystkie znaki również na szczycie Rady Europejskiej rządzący Unią nie zajmą się rozwiązaniem przyczyn kryzysu, a jedynie samymi skutkami. W tym miejscu należy wskazać, że długi proces przepływania imigrantów przez granicę i pozorne wchłanianie w społeczeństwo jest tym bardziej niebezpieczne im większa jest bierność rządzących, a tej w ostatnim czasie nie brakuje. Napływ imigrantów muzułmańskich do Europy nie jest spowodowany zafascynowaniem kulturą europejską, ani przejęciem naszego stylu życia. Mamy do czynienia ze zderzeniem cywilizacji, a ci, którzy przeciekają przez granice nie czynią tego z podziwu dla wartości europejskich. Co najwyżej z podziwu dla wartości ekonomicznych naiwnej Europy. Wszelkie nadzieje szerzone przez ignorantów, że przybysze się zeuropeizują są płonne, ponieważ kolejne pokolenia muzułmanów i to już urodzonych i wychowanych w Europie nie asymilują się. Mają silną tożsamość i coraz bardziej gardzą Europą. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że pomimo tych doświadczeń kraje Zachodnie nie wyciągnęły wniosków. Ba, a nawet brną dalej pohukując na sceptyków i grożąc państwom, które nie chcą przyjąć narzuconych przez dominantów "kwot uchodźców". Muszę z przykrością stwierdzić, że niestety polski rząd (PO-PSL) przyłączył się do tej haniebnej retoryki i zamiast wspólnie z pozostałymi krajami Grupy Wyszehradzkiej stać twardo i solidarnie na sceptycznym stanowisku, dał się wciągnąć w grę Berlina jak naiwne dziecko, nic w zamian nie zyskując - jest to porażka polskiej dyplomacji. Rezultat będzie taki, że pozostałe państwa Grupy Wyszehradzkiej pozostaną wolne od zagrożenia i obcego czynnika kulturowego. Ewentualnie kiedy będą musiały włączyć się w podział kwotowy, wynegocjują inne znacznie bardziej korzystne dla siebie przywileje. Jednak niektórzy nie potrafią wyciągać wniosków z historii i wchodzą w naiwne jednostronne układy oraz porozumienia nie gwarantujące rzeczywistego bezpieczeństwa ani korzyści. Wyłamanie się Polski z solidarności w regionie to zły prognostyk na przyszłość i może rzutować na wypracowanie wspólnego stanowiska krajów naszego regionu w kontekście konfliktu za naszą wschodnią granicą. Prawda jest taka, że władze krajów Europy środkowej i wschodniej zostały zastraszone, jednak wiedzą o jak wielką stawkę toczą się te negocjacje i mówią solidarnie głosem zdecydowanym - ani jednego muzułmanina. Wstyd mi za rząd premier Ewy Kopacz (PO), który ustami polskiego ministra Teresy Piotrowskiej (PO) na spotkaniu ministrów spraw wewnętrznych krajów UE w Brukseli poparł w głosowaniu parytet kwotowy podziału muzułmańskich imigrantów. Uzgodnienia ws. podziału uchodźców to zły dla Polski kompromis. Stworzył niebezpieczny precedens, pokazały, że poszczególne państwa UE nie mogą same decydować o ważnych dla nich sprawach, a Polska wyłamała się z solidarności w regionie. Trzeba być również świadomym tego kryzysu, ponieważ po pierwsze jest to rzeka, która nie ma zamiaru stanąć, a po drugie w tej rzece muzułmańskich imigrantów są już na pewno członkowie Państwa Islamskiego. Trzeba być konsekwentnym i stanowczo powiedzieć Basta. Należy zawracać imigrantów muzułmańskich, a przybyłych deportować z Europy do obozów dla uchodźców na Bliskim Wschodzie i Afryce. Przede wszystkim należy dać odwrotny sygnał, że imigranci nie mają po co przyjeżdżać do Europy, bo ona nie pozwoli im się osiedlać i nie będzie pomagała finansowo, a tego władze Unii Europejskiej nie czynią. Niebezpiecznej, niekompetentnej i otwartej polityce Niemiec, Austrii, Francji i państw Beneluksu trzeba powiedzieć stanowcze STOP, albo niech sami radzą sobie z falą, którą wywołali...

Celem wyjaśnienia i uzupełnienia: Wiele wskazuje na to, że szturmująca europejskie granice masa migrantów z Bliskiego Wschodu nie jest spontaniczną ucieczką, ale zorganizowaną akcją. O problemie nielegalnych imigrantów muzułmańskich, od kilku tygodni tysiącami zalewających Europę, napisano już dosłownie tony komentarzy, analiz i artykułów. Jednak temat imigrantów muzułmańskich, niezbyt trafnie określa się mianem "uchodźców". W atmosferze współczucia niezwykle łatwo przeoczyć fakty i wydarzenia, które stanowią o prawdziwej naturze zjawiska masowej migracji do Europy. Coraz więcej danych wskazuje na to, że nie mamy do czynienia ze spontaniczną, masową ucieczką wymęczonych wojną ludzi, lecz z systematycznie wdrażanym w życie planem zalania Europy tłumami islamskich imigrantów. Pierwszym i najważniejszym faktem, który od razu rzucił się w oczy ludziom nawet na co dzień nie interesującym się zagadnieniami międzynarodowymi, była nagłość i masowość tego zjawiska. O ile jeszcze gwałtowne migrację z Afryki można wyjaśniać postępującym szybko chaosem i anarchią w Libii, gdzie wojna domowa przeżywa właśnie swoje apogeum, o tyle trudno doszukiwać się podobnych uzasadnień co do pozostałych państw. Wojna domowa w Syrii trwa co prawda piąty rok, ale swój krwawy szczyt 2012-2014 ma już za sobą. Podobnie jest w Iraku, w którym po okresie chaotycznej reakcji na żywiołową ekspansję Państwa Islamskiego latem 2014 roku, linie frontów także utrwaliły się i okrzepły. Obecnie wiadomo już jednak, że zdecydowana większość bo około 90-95 proc. spośród bliskowschodnich imigrantów spędziła ostatni czas w obozach dla uchodźców w regionie bliskowschodnim. Przede wszystkim w Turcji, Jordanii i Libanie. Ci ludzie nie uciekają zatem bezpośrednio z Syrii czy Iraku i im nie groziła śmierć czy prześladowania. Przebywali w obozach dla uchodźców, oczywiście bez zbytniego komfortu, ale ich życie i zdrowie nie było z pewnością bezpośrednio zagrożone. Kolejnym elementem, który od razu wzbudził zdziwienie i zaciekawienie dociekliwych obserwatorów wydarzeń związanych z problemem imigrantów, był fakt, iż tłumy owych "uchodźców" składały się niemal w całości z młodych, zdrowych mężczyzn i jak ktoś słusznie zauważył są oni w wieku poborowym. Do tego całkiem nieźle ubranych i wyposażonych w dobrej jakości telefony komórkowe, smartfony, tablety. I co chyba jeszcze ważniejsze mających przy sobie tysiące euro w gotówce, które przeznaczali najpierw na opłacenie przemytników z Turcji, później na przekupywanie urzędników i pograniczników na kolejnych granicach, tudzież na wydatki na bieżące potrzeby. Co więcej, uważna analiza wielu nagrań wideo i zdjęć, przedstawiających marsz imigrantów przez terytorium Macedonii, Serbii i Węgier, pozwala stwierdzić, iż owe pozornie bezładne masy imigrantów są w rzeczywistości doskonale wewnętrznie zorganizowane oraz zdyscyplinowane z własnymi liderami i w niczym nie przypominają chaotycznej ucieczki wywołanej strachem przed wojną i prześladowaniami. Podobnych pytań jest o wiele więcej, nie sposób wymienić ich wszystkich. Co jednak najważniejsze, wyłania się zza nich obraz nieco odmienny od tego, który unijni urzędnicy i politycy codziennie serwują od kilku tygodni setkom milionów Europejczyków. Polacy są doskonale wyczuleni na każdą fałszywą nutę narracji o uchodźcach. Cała sytuacja, związana z obecnym europejskim kryzysem imigracyjnym może stać się nieco bardziej zrozumiała, gdy spojrzymy na nią w geopolitycznym kontekście. Chyba nikt w Europie nie zwrócił uwagi na serię publikacji o przebywających w Turcji uchodźcach z Syrii, która pojawiła się w mediach tureckich na wiosnę 2015. Artykuły publikowane w kilkutygodniowych odstępach skupiały się na dwóch zasadniczych tematach. Pierwszym była duża liczba uchodźców z Syrii, którzy przynieśli ze sobą do Turcji uprzedzenia i niesnaski. Drugim to coraz większe problemy z utrzymywania tak dużej masy uchodźców na terytorium Turcji, a w tym kontekście wskazywano na fakt, iż uchodźcy z Syrii stanowią niezwykle tanią siłę roboczą, która w wielu sektorach tureckiej gospodarki skutecznie wyparła miejscowych pracowników, zwiększając bezrobocie i wpływając na ogólne obniżenie wynagrodzeń wielu branż. To z kolei przełożyło się na pojawienie się wśród Turków postaw ksenofobicznych i antyarabskich. Kolejnym ważnym czynnikiem kryzysu imigracyjnego jest obecność Rosji w Syrii jawnie i bezpośrednio wspierających już militarnie rządy prezydenta Baszara al-Asada. To zaś z całą pewnością ponownie wywoła kolejne masy "uchodźców" z wymęczonego wojną kraju, które popłyną głównie do Turcji... Ankara nie mogła dłużej czekać i dotychczasowa polityka wobec uchodźców z Syrii musiała ulec zmianie. Najprostszym rozwiązaniem okazało się zezwolenie tysiącom "syryjskich uchodźców" na wędrówkę do Europy. Operacja ta polega nie tylko na "przymykaniu oczu" na masowe opuszczanie obozów przez uchodźców, ale też na zaopatrywaniu ich w środki niezbędne dla odbycia długiej wędrówki. Bardziej opłaca się dać jednorazowo każdemu uchodźcy, skłonnemu do opuszczenia Turcji, kilka tysięcy euro na drogę, niż wydawać znacznie większe sumy na utrzymywanie go w kraju przez kolejne lata i tak imigranci otrzymali pieniądze, śpiwory, namioty, żywność. Napływ dziesiątek tysięcy imigrantów islamskich do Europy w ciągu zaledwie kilku tygodni zdestabilizował sytuację społeczno-polityczną w Unii Europejskiej bardziej, niż jakikolwiek inny czynnik w ostatnich dekadach. Zmusił władze kilku państw UE, w tym zwłaszcza Niemiec będących głównym celem dla większości "uchodźców", do zawieszenia swobód strefy Schengen. Niewykluczone, że obecny kryzys imigracyjny będzie także czynnikiem, który ostatecznie przesądzi o wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. To wszystko osłabia Europę, osłabia cały Zachód, a więc tym samym wzmacnia siły radykalnego islamu, które stawiają sobie za cel walkę z zachodnią kulturą i cywilizacją. Jeśli spojrzeć na cały problem pod kątem klasycznej analizy geopolitycznej otrzymamy niezwykle ciekawe wyniki. Jakby na to nie patrzeć, swoistym beneficjentem całej sytuacji jest również Rosja. Po pierwsze, kryzys imigracyjny niezwykle skutecznie wyciszył to, co dzieje się na Ukrainie i aż dziw mnie bierze, że Moskwa nie wykorzystała jeszcze tej sytuacji i nie poszła na całość, szturmując np. Odessę lub Donieck. W Unii nikt by pewnie tego nawet dzisiaj nie zauważył, może oprócz Polski, Rumunii i krajów bałtyckich. Po drugie, masowy napływ imigrantów do Europy daje Rosjanom niezwykle dogodne usprawiedliwienie dla ich gwałtownego zwiększenia zaangażowania militarnego w Syrii po stronie rządu Baszara al-Asada. Według oficjalnej narracji Kremla, wzmocnione rosyjskie zaangażowanie w Lewancie jest właśnie następstwem rozkwitu struktur islamskiego ekstremizmu, który wyrzucił z Lewantu miliony uchodźców. Wzmacniając swoją obecność wojskową w Syrii i walcząc z kalifatem. Przy okazji Kreml ma sporo satysfakcji, patrząc jak Unia Europejska "nie może sobie poradzić z paroma tysiącami uchodźców" - to cytat z prezydenta FR Władimira Putina. Jak widać, problem masowego napływu nielegalnych imigrantów muzułmańskich do Unii Europejskiej nie jest kwestią, którą można rozpatrywać w prostej, czarno-białej perspektywie. Zagadnienie to ma wiele aspektów, uwarunkowań i kontekstów, z których spora część jest jednak przez władze UE z góry odrzucana jako nie pasująca do założonego wcześniej obrazu. Dzisiaj Unia zastanawia się i wykłóca, co zrobić z tymi imigrantami, którzy już dotarli na Stary Kontynent. Zamiast tego powinna podjąć zdecydowane i realne działania zapobiegające masowemu napływowi kolejnych mas z Bliskiego Wschodu i Afryki. Bo to, że takowe już lada dzień pojawią się na południowych granicach UE, jest więcej niż pewne. Trzeba być konsekwentnym i stanowczo powiedzieć Basta. Przybyłych już imigrantów muzułmańskich deportować z Europy do obozów dla uchodźców na Bliskim Wschodzie i Afryce. Przede wszystkim należy dać odwrotny sygnał, że imigranci nie mają po co przyjeżdżać do Europy, bo ona nie pozwoli się im osiedlać i nie będzie pomagać finansowo. Niebezpiecznej, niekompetentnej i otwartej polityce Niemiec, Austrii, Francji i państw Beneluksu trzeba powiedzieć stanowcze STOP, albo niech sami radzą sobie z falą, którą wywołali...