Rząd premier Ewy Kopacz (PO) w sprawie europejskiego kryzysu imigracyjnego nieudolnie lawirował pomiędzy Berlinem, Brukselą, krajami Grupy Wyszehradzkiej a interesem Polski. Politycy Platformy i eurokraci, namawiali opinię publiczną za przyjęciem imigrantów, tłumacząc, że w ramach solidarności europejskiej zachodnia Europa zrozumie naszą twardą postawę i w zamian wesprze Polskę wobec polityki Rosji. Aż dziw mnie bierze, że podczas tych negocjacji nie wyciągnięto wniosków z umowy gospodarczo-ekonomicznej zawartej pomiędzy Niemcami a Rosją (Nord Stream 2 - podpisanej 04.09.2015), ale wracając do tematu głównego. Ostatecznie negocjacje zakończyły się totalną kompromitacją polskiej polityki zagranicznej. Bruksela uważa nas za egoistów, Berlin za polityczne popychadło, a kraje Grupy Wyszehradzkiej za zdrajców i sługusów Niemiec - niestety, każda ze strona ma w tym dużo racji. Rząd PO-PSL zagłosował w sprawie kryzysu imigracyjnego tak, jak życzyli sobie tego Niemcy - wystawiając przy tym na szwank naszą wiarygodność w regionie. Teraz, gdy Polska zgodziła się na niemiecki dyktat, Berlin poczuł się pewnie i w bardzo typowy dla siebie sposób okazał swoją "solidarność" z Polską w kwestii Rosji... Wicekanclerz Niemiec Sigmar Gabriel ogłosił, że Niemcy powinny poprawić relację z Rosją i znieść sankcje wobec tego kraju. Zastępca kanclerz Niemiec Angeli Merkel nie pozostawił wątpliwości, co do dalszej polityki niemieckiej, cyt. "Musimy zmienić nasz stosunek wobec Rosji, wbrew wszystkim trudnościom, z jakimi mamy do czynienia w przypadku konfliktu na Ukrainie. Konflikt na Ukrainie nie może szkodzić relacjom pomiędzy Europą a Rosją i pomiędzy USA a Rosją do tego stopnia, że stracimy Rosję jako partnera w Syrii. Jeżeli Rosja i kraje zachodnie wzmocnią swoje zaangażowanie militarne w Syrii, konflikt się zaostrzy i więcej osób stamtąd ucieknie. Potrzebujemy lepszej współpracy z Rosją". Wicekanclerz Niemiec Sigmar Gabriel dodał, że Niemcy nie mogą utrzymywać sankcji wobec Rosji - tak się kończy polityka międzynarodowa w wykonaniu przedstawicieli rządu PO-PSL...
Celem wyjaśnienia i uzupełnienia: Na samym finiszu negocjacji, Polska głosem minister spraw wewnętrznych Teresy Piotrowskiej (PO) po ustaleniach z premier Ewą Kopacz (PO) wykonała zaskakującą i niezrozumiałą woltę, pozostawiając pozostałe państwa Grupy Wyszehradzkiej samym sobie i wpisując się w scenariusz, który był na rękę Berlinowi i Brukseli. Żeby była jasność, jestem świadomy prowadzonej przez kraje Grupy Wyszehradzkiej polityki zagranicznej a zwłaszcza tej gospodarczo-ekonomicznej i pamiętam, że kiedy rozgorzał konflikt za wschodnią granicą Polski a gra toczyła się o przyszłość Ukrainy i sankcje wobec Rosji, wszystkie z nich grały w myśl swojego, a nie unijnego czy europejskiego interesu - taka jest polityka, koniec końców liczy się efekt, a ostatecznie rezultat jest taki, że kraje Grupy Wyszehradzkiej zacisnęły zęby i wsparły Polskę. Rząd Polski teraz powinien patrzeć na układ sił w UE pragmatycznie a nie dyplomatycznie, ponieważ jeszcze długo, a być może nigdy, nie będziemy w niej znaczyć tyle co Niemcy, Francja, kraje Beneluksu czy Wielka Brytania. Nie mamy pozycji gospodarczej, która by nam na to pozwalała - a tym bardziej nie jesteśmy krajem, który w większym stopniu państwa Zachodniej Europy wspomogą w przypadku poważnego kryzysu. Dlatego Polska powinna szukać alternatywnych metod poszerzania swoich wpływów przy unijnym stole, a tym do felernego głosowania ws. kryzysu imigracyjnego była Grupa Wyszehradzka. Bez wątpienia najdogodniejszym i najbezpieczniejszym dla Polski stanowiskiem byłoby wypracowanie pozycji regionalnego lidera, który w razie potrzeby potrafi skupić wokół siebie kraje Europy Środkowo-Wschodniej, a przecież mamy ku temu i aspiracje, i potencjał - zabrakło umiejętności i rozumienia długofalowych strategicznych interesów. Zamiast tego podczas negocjacji Polska zmieniła zdanie i efekt takiej strategii jest opłakany. Dla całej Unii nie jesteśmy już partnerem tak poważnym, twardym i wiarygodnym, jak to bywało dawniej, a w regionie Polska polityka dyplomatyczna jest spalona na dłuższy czas. Co prawda kiedy będą szły za tym obopólne interesy, możemy być pewni poparcia ze strony Czech, Słowacji i Węgier. Jednak gdy tylko kraje te będą miały sposobność odpłacenia nam za afront w kwestii stanowiska ws. imigrantów, uczynią to bez wahania i z szelmowskim uśmiechem, a koszty tego mogą wtedy dla Polski być poważne... Tak przegrywa się na wszystkich frontach jednocześnie. Tak nie realizuje się ani swoich krótko, ani długoterminowych interesów. Zakończę cytując wypowiedzą z 2007 roku tak bardzo lubianego przez polityków Platformy Obywatelskiej śp. prof. Władysława Bartoszewskiego - "Ja kategorycznie wypraszam sobie rządzenie Polską przez niekompetentnych ludzi, działaczy partyjnych, niekompetentnych dyplomatołków".
Zobacz koniecznie: Kryzys imigracyjny - wiemy o jaką stawkę toczą się te negocjacje i powinniśmy mówić zdecydowanym głosem... (23.09.2015) - kliknij tutaj.