Przedstawiana kilka lat temu wizja emerytury pod palmami mocno mija się z prawdą. Przyszłość rysuje się w jeszcze ciemniejszych barwach - część być może w ogóle nie doczeka się przejścia na emeryturę. Sytuacja finansowa zmusi wielu do zdecydowanie innej przyszłości, która zakłada pracę do końca życia. Oto kilka powodów, dla których wielu nigdy nie przejdzie na emeryturę.
Nie płodzimy dzieci. Niestety, prawda jest bardzo brutalna – jednym z powodów tego, że wielu z nas nigdy nie przejdzie na emeryturę jest starzenie się społeczeństwa. Prognozy Eurostatu są dla nas tragiczne - szacuje się, że w 2060 roku średnia wieku Polaka przekroczy 50 lat, podczas gdy w 1990 roku wynosiła 32,4. Dzieje się tak, ponieważ w Polsce rodzi się coraz mniej dzieci, a przybywa osób w wieku emerytalnym. System emerytalny w naszym kraju jest systemem repartycyjnym - umowa międzypokoleniowa sprawia, że obecnie pracujący finansują emerytury swoich rodziców i dziadków. Taka umowa działać przestaje, gdy płatników jest coraz mniej w stosunku do beneficjentów. W tej sytuacji rządzący mogą bez zmiany systemu zrobić trzy rzeczy - podnieść składki, zmniejszyć emerytury lub zwiększyć liczbę płatników, zmniejszając liczbę beneficjentów. To ostatnie teoretycznie (praktycznie wiąże się to ze stwarzaniem miejsc pracy) można zrobić przez podniesienie wieku emerytalnego. Ten w zeszłym roku został podniesiony do 67 lat, jednak jeśli trend się utrzyma, w przyszłości zobaczymy kolejne zmiany, a pokolenie dzisiejszych dwudziesto- i trzydziestolatków może pożegnać się z nadzieją, że przejdzie na emeryturę przed 70. rokiem życia.
W Polsce jest gorzej niż na Zachodzie. Od czasu wejścia Polski do Unii Europejskiej i otworzenia granic emigracja to powszechne zjawisko - w efekcie za granicą żyje już ponad 2 miliony Polaków, a według badań Millward Brown 8 na 10 z nas nie wyklucza emigracji w przyszłości. Wyjeżdżać chcą nawet Ci, którzy mają dobrze płatną pracę - wiedzą bowiem, że nawet wykonując mniej prestiżowy zawód w Niemczech czy w Wielkiej Brytanii, będą w stanie zapewnić sobie wyższy standard życia. Emigracja, szczególnie ludzi pracujących, to wielki problem dla systemu emerytalnego - zamiast pracować i odprowadzać składki w Polsce, utrzymując tym samym tutejszy system emerytalny, robią to za granicą. W efekcie wydolność całego systemu emerytalnego spada, a połączenie niskiej dzietności z emigracją może wywołać fatalne skutki dla finansów państwa, a więc także dla naszych przyszłych emerytur.
System nie działa. Jasne jest już, że nasze emerytury zależą przede wszystkim od kondycji ZUS-u i finansów publicznych Polski. I tutaj niestety mamy problem - ZUS, gdyby nie dopłaty z budżetu państwa, byłby zwyczajnie niewypłacalny. Tylko w 2014 roku z budżetu państwa popłynie 30 mld zł na konto Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Sytuacja, ze względu na emigrację i starzenie się społeczeństwa będzie się niestety pogarszać. Rozmontowanie OFE w trzech krokach przez rząd również negatywnie wpłynęło na długookresową stabilność systemu emerytalnego. Do niskich emerytur swoją cegiełkę dokładają jeszcze przywileje dla niektórych grup zawodowych. W nasz system emerytalny nie wierzą nawet politycy, co zostało pokazane na taśmach „Wprost”.
Liczymy na państwo, nie odkładając samemu. Można powiedzieć, że średnia długości życia jest przecież wyższa niż wiek emerytalny i również będzie rosła, a państwo póki istnieje ZUS, to będzie dopłacać. Jednak osiągnięcie wieku emerytalnego to jedno, a możliwość realnego przejścia na emeryturę, czyli faktycznego zaprzestania pracy zarobkowej, to zupełnie inna bajka. Za przeciętną emeryturę niełatwo godnie żyć, a konieczne wydatki z wiekiem prawdopodobnie będą rosły (chociażby na lekarstwa), a do tego trzeba mieć inne źródło dochodu niż przelewy z ZUS-u. Większość Polaków ślepo wierzy, że byt na starość zapewni nam państwo. Niestety, im szybciej otworzymy oczy, tym lepiej dla nas - chcąc żyć na zbliżonym poziomie po zakończeniu życia zawodowego, musimy odkładać pieniądze na własną rękę. Powodów jest kilka, a jednym z nich są niskie zarobki. Inny powód jest bardziej prozaiczny - ciężko w wieku dwudziestu kilku lat myśleć o naszym bycie na emeryturze.
Wydajemy oszczędności. Załóżmy, że faktycznie weszliśmy na ścieżkę oszczędzania, a przez ostatnie lata na koncie zdołaliśmy odłożyć sporą sumę. Akurat tak się składa, że przydałoby się zrobić remont w mieszkaniu, nasz stary samochód zaczyna się psuć, a znajomi chcą, abyśmy razem z nimi pojechali na dwutygodniowy urlop - przez tyle lat pokus wydania naszego emerytalnego budżetu pojawi się co niemiara. Aby odłożyć pieniądze na emeryturę, potrzebna jest żelazna konsekwencja praktycznie przez całe zawodowe życie, której niestety Polakom brakuje. Według badania fundacji Kronenberga ponad połowa gospodarstw domowych nie ma żadnych oszczędności, a jedynie 17% oszczędza regularnie. Większość naszych oszczędności przeznaczamy natomiast na cele krótkoterminowe i konsumpcyjne, takie jak elektronika, wakacje czy zmiana samochodu.
Powody są dwa… Wymienione przyczyny są tak naprawdę pochodną dwóch, najważniejszych – za mało zarabiamy i nasz system emerytalny jest niewydolny. Począwszy od posiadania dzieci, wiele młodych osób świadomie nie decyduje się na rodzicielstwo, ponieważ za mało zarabia. Nawet jeśli młodzi byliby w stanie poradzić sobie finansowo, to zawierane przez nich umowy o pracę (często śmieciowe) nie gwarantują stabilności, podobnie jak rynek pracy, na którym panuje duże bezrobocie, a wśród młodych nawet 30-procentowe (oficjalne dane GUS). Młodzi żyją więc z dnia na dzień, co u wielu ostrożniejszych wyklucza posiadanie potomstwa. Podobnie jest z odkładaniem pieniędzy. Ponad połowa gospodarstw domowych wydaje wszystko, co zarobi nie bez powodu - pensje w Polsce są niskie zarówno w porównaniu do innych krajów, jak i do naszych oczekiwań. W efekcie nie odkładamy na emeryturę, emigrujemy, a wszystko co uda nam się zaoszczędzić, wydajemy na rzeczy, które podniosą nasz standard życia. To właśnie przez niskie zarobki większość z nas nigdy nie będzie mogła cieszyć się beztroską emeryturą, a część w ogóle jej nie zazna.