Czy w całej tej aferze chodzi o wymianę monopolisty na rynku gazu w Polsce? Firmę z polskim rodowodem ma zastąpić firma z rodowodem zagranicznym?

Taśmy "wprost" rzuciły nowe światło na kwestię budowy gazoportu w Świnoujściu. Okazuje się, że konsekwencje opóźnień w realizacji tego projektu mogą być niezwykle kosztowne dla nas wszystkich, a mimo to nikt nie poniesie za ten stan rzeczy nawet najmniejszej odpowiedzialności. Na ujawnionych przez tygodnik "wprost" nagraniach były wiceminister finansów w rządzie Tuska, a od 2013 roku wiceprezes zarządu ds. korporacyjnych PGNiG Andrzej Parafianowicz w rozmowie stwierdził, że podpisane przez rząd Tuska umowy na realizację terminalu LNG w Świnoujściu są bardzo niekorzystne, bowiem pozwalają wykonawcy bezkarnie opóźniać budowę wspomnianej infrastruktury. Podczas nagranej rozmowy pada nawet stwierdzenie, że nasz kraj będzie mógł odbierać gaz z Kataru dopiero w 2017 roku, mimo że kontrakt przewiduje rozpoczęcie dostaw skroplonego surowca już od drugiej połowy bieżącego roku. Konsekwencje opóźnień w budowie gazoportu niosą ze sobą bardzo poważne skutki. Kontrakt na dostawę gazu z Kataru zawiera klauzulę "take or pay" (bierz lub płać), która wymusza na odbiorcy (czyli PGNiG) płacenie za zakontraktowany surowiec nawet wtedy, gdy nie zostanie on odebrany. W grę wchodzą olbrzymie pieniądze - roczna wartość kontraktu opiewa bowiem na kwotę 550 mln USD. Wszystko zatem wskazuje na to, że już niebawem PGNiG zacznie ponosić gigantyczne straty finansowe. Będzie musiało płacić Katarczykom spore pieniądze za gaz, którego nie dostanie. 

Czy to gra na osłabienie PGNiG? Ten potężny cios w finansowe struktury spółki może się przyczynić do jej istotnego osłabienia, a w konsekwencji podziału i wyprzedaży zagranicznym podmiotom, które chciałyby przejąć rynek produkcji i dystrybucji gazu w Polsce. Odpowiedzialny za ten stan rzeczy będzie rząd, który tak nieudolnie i nieprofesjonalnie spisał umowę na budowę gazoportu w Świnoujściu, że teraz nie może wymusić od wykonawcy ukończenia inwestycji w zakładanym terminie. Przypomnijmy, że terminal pierwotnie miał być gotowy na 30 czerwca 2014 roku, tak by od drugiej połowy 2014 roku mógł przyjmować zakontraktowany gaz z Kataru. Oficjalnie termin oddania gazoportu do użytku przesunięto już na koniec 2014 roku, choć według ekspertów jest on nierealny. Nie wykluczone, że racje miał Andrzej Parafianowicz, który w nagranej rozmowie stwierdził, że Polska będzie mogła odbierać gaz z Kataru dopiero w 2017 roku. Do tego czasu jednak PGNiG poniesie olbrzymie straty finansowe, które mogą przyczynić się do jej upadku. 

Nieudolny rząd pozostanie bezkarny, czy ktoś poniesie za to odpowiedzialność? Mając na względzie ostatnią konferencję prasową premiera, podczas której wyparł się afery taśmowej swoich ludzi, szczerze w to wątpię. A może o to w tym wszystkim chodzi? Może ta ekipa celowo spisała niekorzystną umowę z wykonawcą gazoportu, dobrowolnie rezygnując z prawnych narzędzi wymuszenia realizacji inwestycji w terminie, bowiem zależało im na finansowym zniszczeniu PGNiG, podziale spółki i jej wyprzedaży? Wiedzieli bowiem, że Katarczycy będą nieugięci i w swoim kontrakcie zawrą klauzulę "take or pay". Może w całej tej pełzającej aferze chodzi o wymianę monopolisty na rynku gazu w Polsce? Firmę z polskim rodowodem ma zastąpić firma z rodowodem zagranicznym? Niczego nie można wykluczyć.