Żaden sukces w negocjacjach o budżet UE na lata 2014-2020. Skubnęli nas w drugim filarze polityki rolnej, na którą dostaliśmy dokładnie tyle ile było zapisane jako minimum dla Polski, a co więcej teraz nasze rolnictwo straciło szansę korzystania z innych dofinansowań. Zasada wynegocjowana na szczycie budżetowym zakazuje prowadzenia dodatkowego dofinansowywania rolnictwa dla gospodarstw, które korzystały lub korzystają z dopłat bezpośrednich. Oznacza to, że Polski rolnik nie otrzyma już żadnej pomocy od państwa, a trzeba pamiętać, że nasze produkty rolne nie są konkurencyjne cenowo (ekonomiczna strona produkcji rolnej) na rynku wewnętrznym - teraz bez wyrównania dopłat będzie tragedia w Polskim rolnictwie. To, co Polsce udało się wynegocjować na budżetowym szczycie UE to minimum, które i tak byśmy otrzymali zgodnie z umowami akcesyjnymi. To nie jest antypropaganda "sukcesu", tylko realna analiza i można pokazać ją na liczbach. Żadnego sukcesu nie ma. To śmieszne, iż premier Tusk mówi o tym, ile Polska dostanie z unijnego budżetu w takim właśnie kontekście.
Są obszary, gdzie rzeczywiście jest słabo, przede wszystkim w drugim filarze polityki rolnej, i nie da się zaprzeczyć, że podczas negocjacji bardzo mocno nas tu skubnęli.
Polska poniosła również potężną porażkę jeśli chodzi o zapisy dotyczące pozyskania zapisanych w budżecie kwot. Generalnie myśl Komisji Europejskiej i najsilniejszych państw UE jest taka "dobrze, poprzedzielamy im te pieniądze, ale stworzymy taki mechanizm, gdzie już podczas realizacji budżetu, będzie można te pieniądze odbierać i przerzucać do strefy euro".
Gdyby rząd przyjął inną taktykę negocjacyjną, Polska mogłaby więcej otrzymać z unijnego budżetu.
To, co zrobił w piątek Tusk przed kamerami jest propagandą "sukcesu". Niestety nie mamy więcej niż mieliśmy, a biorąc pod uwagę naszą składkę dostaliśmy mniej niż mieliśmy w okresie 2007-2013.
Będę się spierał nawet jeśli chodzi o fundusz spójności z tymi, którzy mówią, że coś zyskaliśmy. Można tu tylko choćby wspomnieć o pakiecie energetyczno-klimatycznym, który wyciągnie z Polski 85 mld euro. - i mydlana bańka propagandowa "sukcesu" Tuska pryska...
Przede wszystkim stało się źle, jeśli chodzi o obszar rolnictwa.
Kolejnym problemem, pozostawiając już na marginesie wysokość środków wynegocjowanych przez Polskę, jest to, że polski rząd źle wydaje unijne pieniądze.
Pewnie jedni powiedzą, że w dopłatach bezpośrednich mamy o 6 mld więcej niż mieliśmy, ale ja odpowiem, że 6 mld to 20%, czyli mniej niż inflacja z poprzednich okresów kontraktowych. Poza tym beneficjenci dopłat bezpośrednich nie będą mogli korzystać już z innych funduszy i pomocy państwa!
Celem uświadomienia: z budżetu UE na lata 2014-2020 Polska otrzyma 105,8 mld euro, w tym na politykę spójności 72,9 mld euro, a na politykę rolną 28,5 mld euro.
Chorwacja 8 mld euro = 18.000 Euro na osobę (4,5 mln ludzi).
Litwa 6 mld euro = 17.000 Euro na osobę (3,5 mln ludzi).
Portugalia 20 mld euro = 20.000 Euro na osobę (10 mln ludzi).
Czechy 22 mld euro = 21.000 Euro na osobę (10,5 mln ludzi).
Węgry 23 mld euro = 23.000 Euro na osobę (10 mln ludzi).
Słowacja 15 mld euro = 27.000 Euro na osobę (5,5 mln ludzi).
Dane za EURO-EXEMPLUM.
Przypomnijmy podstawowe fakty związane ze środkami dla Polski w budżecie UE na lata 2014-2020.
Na dwie najważniejsze polityki: Spójności i Wspólną Politykę Rolną udało się uzyskać 105,8 mld euro, podczas gdy w poprzedniej perspektywie finansowej na lata 2007-2013, była to kwota około 95 mld euro.
Mamy więc o 10,8 mld euro więcej tyle tylko, że realnie to zdecydowanie mniejsze pieniądze. W latach 2004-2013 mieliśmy bowiem do czynienia z blisko 20% inflacją więc chcąc zachować realną wartość środków z poprzednich okresów powinniśmy otrzymać kwotę około 116 mld euro.
Jest jeszcze jedna ważna kwestia, znacząco różni się w obydwu porównywanych okresach obciążenie Polski składką członkowską. W latach 2007-2013 składka wynosi 24 mld, natomiast w latach 2014-2020 blisko 40 mld euro (taką prognozę naszej składki przedstawiła KE), a więc, aż o 16 mld euro więcej.
Realnie, więc otrzymaliśmy obecnie o 10 mld euro mniej niż w poprzedniej perspektywie finansowej, a netto (po odliczeniu wpłaconej składki ) o kolejne 16 mld euro mniej i z tych danych porażkę widać jak na dłoni.
Tusk chwalił się ponad 30 godzinnymi negocjacjami, ale i tutaj liczby są przeciw szefowi rządu. Polska bowiem uzyskała środki stanowiące niewiele ponad 10% budżetu UE na lata 2014-2020 (106 mld euro z 960 mld euro), natomiast na cięcia dokonane w listopadzie i lutym złożyła się aż w 16% (całościowe ciecia wyniosły 87 mld euro, w tym te dotyczące Polski, aż 14 mld euro).
Polscy rolnicy mogą tylko pomarzyć o wyrównaniu dopłat do średniej unijnej, a z 14 mld euro środków na rozwój obszarów wiejskich zostało zaledwie 7,5 mld euro, bo premier Tusk zgodził się je przesunąć do środków na spójność, żeby ratować twarz i uzyskać tutaj „spektakularne” 300 mld zł.
Wszystko to pokazuje coraz bardziej spektakularną klęskę premiera Tuska w brukselskich negocjacjach.
Oczywiście nie można zapomnieć, że do nowego budżetu UE zostaną włączone - przychody z części praw do emisji CO2, - jako źródła własne przychody z ceł importowych oraz od podatku VAT towarów objętych importem, - podatek od transakcji finansowych banków, - oraz podatek od przedsiębiorstw CIT i włączenie go do źródeł własnych UE - o tym zapomniano powiedzieć kiedy wieszczono "sukces".
Przypomnijmy podstawowe fakty związane ze środkami dla Polski w budżecie UE na lata 2014-2020.
Na dwie najważniejsze polityki: Spójności i Wspólną Politykę Rolną udało się uzyskać 105,8 mld euro, podczas gdy w poprzedniej perspektywie finansowej na lata 2007-2013, była to kwota około 95 mld euro.
Mamy więc o 10,8 mld euro więcej tyle tylko, że realnie to zdecydowanie mniejsze pieniądze. W latach 2004-2013 mieliśmy bowiem do czynienia z blisko 20% inflacją więc chcąc zachować realną wartość środków z poprzednich okresów powinniśmy otrzymać kwotę około 116 mld euro.
Jest jeszcze jedna ważna kwestia, znacząco różni się w obydwu porównywanych okresach obciążenie Polski składką członkowską. W latach 2007-2013 składka wynosi 24 mld, natomiast w latach 2014-2020 blisko 40 mld euro (taką prognozę naszej składki przedstawiła KE), a więc, aż o 16 mld euro więcej.
Realnie, więc otrzymaliśmy obecnie o 10 mld euro mniej niż w poprzedniej perspektywie finansowej, a netto (po odliczeniu wpłaconej składki ) o kolejne 16 mld euro mniej i z tych danych porażkę widać jak na dłoni.
Tusk chwalił się ponad 30 godzinnymi negocjacjami, ale i tutaj liczby są przeciw szefowi rządu. Polska bowiem uzyskała środki stanowiące niewiele ponad 10% budżetu UE na lata 2014-2020 (106 mld euro z 960 mld euro), natomiast na cięcia dokonane w listopadzie i lutym złożyła się aż w 16% (całościowe ciecia wyniosły 87 mld euro, w tym te dotyczące Polski, aż 14 mld euro).
Polscy rolnicy mogą tylko pomarzyć o wyrównaniu dopłat do średniej unijnej, a z 14 mld euro środków na rozwój obszarów wiejskich zostało zaledwie 7,5 mld euro, bo premier Tusk zgodził się je przesunąć do środków na spójność, żeby ratować twarz i uzyskać tutaj „spektakularne” 300 mld zł.
Wszystko to pokazuje coraz bardziej spektakularną klęskę premiera Tuska w brukselskich negocjacjach.
Oczywiście nie można zapomnieć, że do nowego budżetu UE zostaną włączone - przychody z części praw do emisji CO2, - jako źródła własne przychody z ceł importowych oraz od podatku VAT towarów objętych importem, - podatek od transakcji finansowych banków, - oraz podatek od przedsiębiorstw CIT i włączenie go do źródeł własnych UE - o tym zapomniano powiedzieć kiedy wieszczono "sukces".